wtorek, 16 kwietnia 2013

„Decydujące chwile”

                  8. „Decydujące chwile”
*Beck*
W nocy przyjechał adwokat mojego ojca. Wzięli nas do Sali przesłuchań.
- Dobry wieczór, nazywa się pan Beck Oliver.
- Tak , wie pan co się dzieję z Moniką?
- Z dziewczyną , którą prawie zabiłeś? Jest w ciężkim stanie. Jeszcze trwa operacja. – spytał policjant
- Proszę nie obrażać mojego klienta – powiedział adwokat
- Ja nie obrażam ja stwierdzam fakty. Pana klient jechał samochodem po alkoholu . Jak pan to wyjaśni .?
- Ja , ja byłem na imprezie i wypiłem kilka piw. Później zadzwoniła Monika i powiedziała , że potrzebuje . Miałem ją puścić , przecież ona była pijana – komisarz spojrzał się na mnie badawczo.  – Wszyscy wiedzą, że jest słabym kierowcą , ja naprawdę nie chciałam jej nic zrobić.
- Ta , ta dobrze przejdźmy do dalszej części. Jak to się stało , że stracił pan kontrolę nad autem.?
- Jechaliśmy do przyjaciółki Moniki , Leny. Jechaliśmy przez las. Zaczęło padać. Po jakimś czasie w ogóle nie widziałem drogi. I wtedy przestałem panować nad autem. Zaczęliśmy się kręcić a później usłyszałam krzyk a później widziałem jak Lou ją reanimuję.
- Czy chce pan o coś oskarżyć mojego klienta? – spytał adwokat
- Na razie tylko o jazdę po alkoholu. Jeżeli pacjentka nie przeżyje to o nieumyślne spowodowanie śmierci.
- Ona przeżyje , rozumie pan ?
- Dobrze , spokojnie , Na razie zostanie pan wypuszczony. Wszelkie zawiadomienia będzie dostawał pan droga pocztową albo przez swojego adwokata.
Rano wypuścili mnie z komisariatu. „Dobrze, że tata załatwił dobrego adwokata” pomyślałem . Chociaż bardzo trudno być oskarżonym o to, że chciałem zabić Monikę. Przecież ja nie mógłbym jej skrzywdzić. Nie ją . Czułem , że jestem winny , mogłem przyjechać po nią taksówką. Chciałem się chwalić moimi zdolnościami motoryzacyjnymi. I co mi to wyszło. Prawie ją zabiłem. Jak ja jej spojrzę w oczy, gdy się obudzi. No właśnie jeśli się obudzi.  Jestem najgorszym śmieciem na tym świecie. Nie na tym na każdym świecie. Jaki ja jestem głupi. Skrzywdziłem Monikę . Muszę jechać szpitala i ją  przeprosić. Kupie kwiaty i czekoladę . Białą jej ulubioną. Po dwudziestu minutach jazdy taksówką stałem pod wielkim gmachem , który był szpitalem. Zatrzymałem się czułem Stach. Strach , którego wcześniej nie czułem . Bałem się , że mnie znienawidzi.  Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Jedno przepraszam nie wystarczy. Wszedłem do szpitala i od razu poszedłem do recepcji.
- Dzień dobry , gdzie mogę znaleźć Monikę Parker?
- Ja się tym zajmę – usłyszałem głos pielęgniarki , która wczoraj zszywała mi głowę.
- Cześć , Czy Monika ….? – załamał mi się głos.
- Tak , żyję
Odetchnąłem z ulgą
- Ale niestety jest w śpiące. – gdy to usłyszałem popędziłem pod sale Oiom’u
Widziałem jak bezradnie leży na łóżku. Jak jej ojciec siedzi obok niej. Miał pokrążone oczy od płaczu i zmęczenia. Zobaczyłem Louisa i chciałem wyjść żeby mu się nie narazić. Lecz on mnie pierwszy napotkał wzrokiem. Podszedł do mnie i zaczął dość wyraźnie mówić.
- Co ty tutaj robisz.? Powinieneś być w więzieniu.  Widzisz co zrobiłeś? Widzisz jak ona leży tam bezbronna? – Lekko mnie popchnął mnie rękoma. W tym czasie przyszła Nina, powiedziała , że mamy się uspokoić, bo to jest szpital.
Wybiegłem ze szpitala. Nie mogłem na nią patrzeć. Bałem się , że się nie obudzi. Mogłem mieć tylko nadzieję.

**Dwa miesiące później**
*Lou*
Od dwóch miesięcy przychodzę codziennie do szpitala. Co dzień mam mniejsze nadzieję. Ojciec Monki zerwał z Eleonor, która okazała się być ponownie oszustką. Wychodząc minąłem Pana Parkera
- Dzień dobry
- Cześć , Lou czy możemy porozmawiać.?
- Ale ja muszę iść do Moniki.
- Lou, to ważne . Właśnie chodzi o Monikę.
- Dobrze, może do tej kafejki na dole. Napijemy się kawy, bardzo jej potrzebuję.
- Dobrze. - Usiedliśmy koło okna. Zaczął padać śnieg . Pierwszy śnieg w tym roku. Dość długo nie padało normalnie o tej porze roku Londyn jest cały biały.






- O czym chciał pan rozmawiać. ? -spytałam ze zdziwieniem
- Lou, przychodzisz tu już od dwóch miesięcy. A szkoła, zespół.?
- Jeśli chodzi panu czy zawalam szkołę ? To nie , Monika by tego nie chciała .
- No właśnie , Monika chciałaby też żebyś wreszcie stanął na nogi. Nie możesz cały czas przebywać w szpitalu
- Ale o co panu chodzi.
- Nie przychodź tu więcej , zapomnij o nas , o Monice i tym strasznym wypadkiem. To nie jest Ci potrzebne. Monika może więcej się nie obudzić.
- Niech pan tak nie mówi , nie zostawię Moniki.
- Proszę Cię Lou , wyprowadź się . Jedź do swojej rodziny odpocznij .
- Czy mogę z nią pobyć dzisiaj ostatni raz ? - czułem w gardle łzy, płakałem
- Oczywiście, pożegnaj się
Wszedłem do sali , w której leżała Ona. Usiadłem koło niej.
- Wybacz mi . Może twój tata ma rację , ale ja już bez Ciebie żyć nie mogę. - Wziąłem ją za rękę , zamknąłem oczy i zacząłem płakać. Nagle poczułem ucisk. Ręka Moniki trzymała moją i nie chciała puścić. Spojrzałem na nią i ujrzałem, że powoli otwiera oczy.
- Nina - zawołałem - Nina, szybko. Monika się budzi.
- Co jest ?- spytała speszona mulatka
- Ona się budzi - płakałem ze szczęścia.
*Monika*
Gdy otwierałam oczy poczułam ból . Oczy mnie piekły. Wszystko było bardzo jasne i jaskrawe. Widziałam , że jakaś dziewczyna coś do mnie mówi ale nie słyszałam jej. Nie mogłam wychwycić żadnego słowa. Po chwili jednak usłyszałam.
- Dzień dobry, cieszymy się ,że wróciłaś do nas. - uśmiechnęła się.
- Gdzie ja jestem .? Co się stało ? Auu , moja głowa - chwyciłam się ręką za głowę. Bolała mnie jak bym miała wczoraj Projekt X.
- Spokojnie. Jesteś w szpitalu. Miałaś wypadek samochodowy. Nazywam się Nina i jestem pielęgniarką oraz twoją rehabilitantką. - powiedziała dziewczyna
- Wypadek ,ale jak to .?
- Zaraz zawołam lekarza i wszystko Ci ze spokojem wyjaśni. Ale jak na razie dam Ci coś przeciwbólowego.
-Dobrze- zobaczyłam , że jakiś chłopak patrzy się cały czas na mnie uśmiechnięty.
- Cześć ,dobrze Cię widzieć. - pocałował mnie w czoło. - zaraz zadzwonię po resztę chłopaków. No i po Lenę. A twojego ojca chyba sami poinformują.
- Poczekaj.
- Tak ? - spytał z zaciekawieniem
- Chcę Cię o coś zapytać.
- Tak. ?
- Kim jesteś ? Kim są chłopacy.? Lena? ojciec a po mamę nie zadzwonicie.?
- Monika . Naprawdę mnie nie pamiętasz. ?
- Przykro mi.
- Nina- zawołał- Nina - zaczął lamentować chłopak - Ona mnie nie pamięta. Ona nic nie pamięta. - prawie płakał.
- Louis uspokój się . Może mieć chwilową amnezję. Zdarza się po wypadku. - głaskała go po ramieniu.
- Ale to niemożliwe. Ona musi mnie pamiętać. Musi, rozumiesz.?Musi pamiętać Zayn'a , musi pamiętać Lenę.- krzyczał chłopak.
- Ja , ja przepraszam , że nie pamiętam.  - czułam, że moje emocję sięgają zenitu. Również płakałam.
- Nie to nie twoja wina.  Będzie dobrze. Jeśli nic nie pamiętasz to pomału przypomnimy Ci twoje życie.
- Głowa mnie boli , może odłóżmy to na jutro. Jestem strasznie zmęczona. - usnęłam . Jednak bałam się co będzie. Jeśli sobie nie przypomnę. Jeśli nie będę mogła przypomnieć sobie swojego życia . Przeszłość , przyszłość , teraźniejszość. Bałam się dniu wypadku i mojego życia.
----------------------------------------------------------------------
Yeah . Skończyłam dzisiaj , Miałam tak zwaną wenę. ;) Czytajcie i komentujcie. ;D Dziś słów jest .... 1206 ... ;P . Sorry , że krótki ale już dłuższy niż ostatni .












1 komentarz: