czwartek, 25 lipca 2013

"Pożegnanie"


29. "Pożegnanie"

*Monika*

Stałyśmy z Leną i Niną pod sala operacyjną czekając na wieści od lekarza. Jednak on nie przychodził. Czekaliśmy i czekaliśmy.
- Ooooo , Jezu. Nie wytrzymam tego - zaczęłam krzyczeć
- Musimy - powiedziała Nina.
Usłyszałam, że drzwi się otwierają jednak nie od sali operacyjnej a od korytarza
- No wreszcie ile można na was czekać
- Musieliśmy załatwić to dobrze wiesz - powiedział mi Harry
- No wiem, przepraszam. Po prostu mam dosyć, kiedy to się wreszcie skończy, kiedy wrócimy do domu z Lou i będzie tak jak było wcześniej
- Ale Monia, wiesz że już nigdy nie będzie tak jak wcześniej. - powiedział mi Zayn
- Wiem, ale ja za nim tęsknię , Tęsknię za normalnością. Nie chciałam tego wszystkiego chce być jak normalna nastolatka.
- Ale wiesz, że z dzieckiem już nie będziesz normalną nastolatką. - powiedziała cicho Lena
- No wiem i to wszystko mnie przytłacza.
I wtedy wybiegła z sali operacyjnej pielęgniarka
- Co się stało? - zapytałam
- Nie teraz , operacja jeszcze trwa.
Po kilku sekundach pielęgniarka wróciła z krwią.
Przytuliłam się do Zayna.
Usnęłam , obudziłam się gdy lekarz wyszedł z sali operacyjnej.
- Operacja się udała. Musimy jednak czekać nie wiemy czy przeszczep się przyjmie. Ale proszę być dobrej myśli
- No nareszcie kilka lepszych informacji - powiedział Niall
Przytuliłam Zayna , byłam taka szczęśliwa.

 

Olly na pożegnanie :)

*dwa dni później*

Leżałam w łóżku, kiedy usłyszałam dźwięk w telefonie.
- Lou się obudził - usłyszałam głos Liama
- Jestem za pięć minut. - powiedziałam bez namysłu.
Chwile później byłam pod szpitalem weszłam do sali i zobaczyłam Louisa uśmiechniętego.
- Jak pięknie wyglądacie - powiedziała do chłopców i leżącego Louisa.  - Zostawicie mnie , Louisa i Zayna samego ? - spytałam
Chłopcy automatycznie wstali i wyszli
- No to cześć chłopaki.
- Brakuje mi ciebie - wypaliłam  - Lou dotknął mojego policzka. Patrzeliśmy się na siebie.
Długo jeszcze rozmawialiśmy o głupotach aż nie usłyszeliśmy okropnego pisku dochodzącego z maszyn, które były podpięte do Louisa.
- Zayn , biegnij po lekarza - wydarłam się
Znów zaczęłam ryczeć i trząść się. Pogłaskałam Louisa po policzku i powiedziałam, że wszystko będzie ok.
Po chwili przybiegł lekarz i kazał mi się odsunąć od niego. Wtuliłam się w Zayna i gapiłam się co doktor robi. Robił mu masaż serca , próbował wstrzykiwać mu w serce jakieś płyny i wszystko na nic. Ten koszmar trwał dwadzieścia minut. Usłyszeliśmy długie piszczenie maszyny , na której pokazała się długa zielona kreska. Podbiegłam do ciała Louisa i zaczęłam nim trząść.
- Lou obudź się, kochanie. Nie wygłupiaj się błagam. - krzyczałam przez łzy. - musisz oddychać. Otwórz swoje oczy, spójrz na mnie i powiedz mi, że mnie kochasz. Louisa, błagam! - darłam się coraz głośniej. - on musi żyć, rozumie pan. ! Musi! Błagam zróbcie coś , nie wiem cokolwiek, ale jego serce znów musi zacząć bić. - gapiłam się cała w łzach na lekarza. - Zayn , powiedz mu coś. Powiedz, że na Lou musi żyć, że bez niego to już nie to samo. Kochasz go przecież Zayn. Kochasz go jak brata - darłam się na Malika. Stał w miejscu a na jego policzkach spływała łza. - Louis !! - wydarłam się ile sił w płucach. - Powiedz, że to kolejny cholerny sen i , że za chwilę się obudzimy. Gdybym z tobą była cały czas, gdybym ci uwierzyła.. nic by ci się nie stało. Zauważyłabym objawy i wysłała do tego pieprzonego szpitala.  To wszystko jest moim koszmarem a ty nadal żyjesz. - przytuliłam się do jego zimnego już ciała - obudzisz się. - ściskałam jego dłoń.
- Monika- podszedł do mnie Zayn. - on odszedł
- Nie, nie mów tak. On nigdzie nie odszedł, on po prostu śpi. Tak jak spał przez ostatnie dwa dni, spytaj się doktora - powiedziałam
- Przykro mi. Szpik się nie przyjął. Organizm z nim walczył i .. i przegrał . - odpowiedział - czas zgonu 17:42
- Nie , nie mówicie tak. On jest tu nigdzie nie odszedł. Jaki zgon ? przecież to jest mój Louis.  On śpi , śni jak będzie wyglądać jego życie ze mną i dzieckiem. - Pokazałam na ciało Louisa.
- On nie żyje Monika. - chwycił mnie za rękę. - Zayn
- On śpi - wyszeptałam
- Usnął na zawsze. Hej mała będzie dobrze.
- Już nic nigdy nie będzie dobrze.
Oboje płakaliśmy nad ciałem naszego najlepszego przyjaciela. On był czymś więcej niż tylko przyjacielem był jak mąż, brat , kuzyn, przyjaciel, ojciec. Wszystkim "całym moim światem"
Teraz doszło do mnie już to. Louis nie żyje, rozumiem. Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu.
Wyszłam z sali a dziewczyny podbiegły i mnie przytuliły
- Tak na przykro, kochaliśmy Louisa tak jak ty - powiedziała Nina
- Wcale nie, to ja go kochałam najbardziej. To wszystko przez Becka i Julie. Pożałują tego. Nie wybaczę im tego nigdy. Oni zabili mi osobę najważniejszą w moim życiu.
- Hej, hej Monia uspokój się wiesz dobrze, że oni nic nie zrobili. Louis nie zauważył objawów i nie poszedł do lekarza. Nie zadbał o swoje zdrowie. - powiedziała Nina.
- To wasza wina. - powiedziałam - Wy z nim mieszkacie nie widzieliście, że wasz "przyjaciel" umiera.?? !!
- Wiesz dobrze, że gdybyśmy cokolwiek wiedzieli ... - powiedził Liam.
Zaczęłam znów płakać.
- Przepraszam, przepraszam , ale ja tego nie wytrzymam. To .. t wszystko mnie przerosło.
Poszłam w stronę kostnicy.
Stał tam wysoki strażnik miał około czterdzieści lat.
- Czy.. czy mogę zobaczyć swojego chłopaka
- Nazwisko?
- Tomlinson.
- Proszę - pokazał palcem na metalowe łóżko i ciało przykryte białym prześcieradłem , tak jak w filmach.
Po chwili strażnik wyszedł. A ja zaczęłam


- Brakuje mi jak mnie wkurzałeś, brakuje mi twojego uśmiechu, brakuje mi tego, że wypominałeś mi rożne głupoty, brakuje mi twoich sms na dobranoc, Lou tak mi cię brakuje.
- cichutko łkałam.

- Kocham Cię, jak mogłeś mnie zostawić w tym strasznym świecie. Jak ja sobie bez ciebie poradzę ? Jak dam sobie radę z dzieckiem , sama ? Wiem, jest Zayn , chłopcy ,Nina i tata , ale nie mam ciebie, dlaczego nie walczyłeś?  Dlaczego przestałeś walczyć.!! To niesprawiedliwe, nie zdradziłeś mnie. To ja powinnam tu leżeć. A nie ty.

Trzy dni później odbył się pogrzeb.  W szufladzie Louisa chłopcy znaleźli kartkę. Tak jak Lou sobie życzył piosenka jest wesoła i chodź jest szybka i skoczna chłopcy zagrali ją na pogrzebie. Monika bardzo długo nie mogła dojść do siebie po stracie ukochanego. Codziennie przychodziła na grób i mówiła do Louisa. Opowiadała dziecku jaki był jego ojciec. Po pięciu miesiącach Monika urodziła zdrowego chłopczyka. Dała mu na imię LOUIS JUNIOR. Razem z resztą ukończyła szkołę i poszła na studia. Teraz mały Lou zaczyna swoje życie w szkole a Monika jest dziennikarką. Chłopcy zrobili karierę jako zespół jednak po wielu latach ciągle na koncertach wspominają Louisa. Nina została szczęśliwą mamą a ojcem jest Liam. Zayn i Lena są razem. A Harry i Niall ciągle czekają na tą jedyną. Więc pamiętaj NEVER SAY NEVER. ;))
---------------------------------------------

LOU JUNIOR :




----------
Awwww. dziękuję, że byliście ze mną do samego końca . Kocham was. ;***
Mam nadzięje że po wakacjach będzie następny blog. ;)
Pamiętajcie NEVER SAY NEVER.  ;)


niedziela, 21 lipca 2013

"Ostatnie chwile?"

"28. Ostatnie chwile?"

*Monika*

Czekałam w parku za nim. Nie mogłam uwierzyć, ze zrobił mi to. Nienawidziłam go za to.
- Cześć - chciał mnie pocałować w policzek ale odsunęłam się w porę.
- Co się dzieję? - zaczęłam płakać
- Ej, ej mała.
- Nie mów tak do mnie to wszystko przez ciebie.
- Co?
- Wiem już wszystko. Jak mogłeś? Myślałeś, że będę tylko twoja?
- Zrobiłem to dla nas.
- Nas? Nie ma nas, jestem ja, Lou i ty.
Piosenka, która leci w tle ;)


I knew you were trouble when you walked in
(Oooooh!)
So shame on me now
Flew me to places I'd never been
So you put me down, oh
I knew you were trouble when you walked in
So shame on me now
Flew me to places I'd never been
(Yeah)
Now I'm lying on the cold hard ground
Oh, oh, (yeah) trouble, trouble, trouble
Oh, oh, trouble, trouble, trouble


Wiedziałam, że sprawisz kłopoty, gdy tylko wszedłeś
Więc teraz to ja powinnam się wstydzić
Zabierałeś mnie do miejsc, w których nigdy nie byłam
Więc teraz idę w odstawkę
Och, wiedziałam, że sprawisz kłopoty, gdy tylko wszedłeś
Więc teraz to ja powinnam się wstydzić
Zabierałeś mnie do miejsc, w których nigdy nie byłam
Teraz leżę na zimnej, twardej ziemi
Och, och, kłopoty, kłopoty, kłopoty
Och, och, kłopoty, kłopoty, kłopoty


And the sadest fear comes creeping in
That you never loved me or her or anyone or anything
Yeah...

Nachodzi mnie najsmutniejsza obawa
Że nigdy mnie nie kochałeś, ani jej, ani nikogo, ani niczego
Tak...

- Jeżeli nie będziesz ze mną. Nie będziesz z nikim.
- Jak śmiesz tak mówić. Louis umiera w szpitalu a ty cyrk odprawiasz. Mam ważniejsze problemy. Jeżeli coś mu się stanie to będzie twoja wina. Przez nasze rozstanie nie zauważył objawów. Ja nie chce żeby on umierał.
Beck spojrzał się na mnie zaniepokojonym wzrokiem.
- Cześć - powiedziałam i odeszłam. Chciałam zadzwonić do Louisa. Zobaczyłam na ekranie pięć nieodebranych połączeń od Niny
- Halo Nina, co się dzieję?
- Monika.. Monika..
- Zaraz będę.
Przybiegłam do szpitala.
Wbiegłam na salę.
- Co się dzieję?
Nina miała spuchnięte oczy.
- Lou, potrzebuje przeszczepu. Chcieliśmy mu oddać szpik, ale niestety nikogo nie był zgodny.
Miałam łzy w oczach.
- Ja mu oddam. - powiedziałam. Nagle za rękę wzięła mnie Nina i zaprowadziła na bok
- Ty nie możesz
- Dlaczego?- spytałam poirytowana
- Zapomniałaś? Jesteś w ciąży.
- To co? Louis może umrzeć.
- Ale kobiety w ciąży nie mogą oddać szpiku
- Nie mów tak. To byłby koniec dla Louisa.
Wybiegłam z korytarza i pobiegłam do gabinetu doktora.
- Chce oddać szpik.
- Dobrze - odparł lekarz- Musimy zrobić test. W takim razie zapraszam panią do zabiegowego. - kiwnęłam głową.
Po piętnastu minutach były wyniki. Mogłam być dawcą. -Antygeny zgadzają się pięć na sześć. - powiedział lekarz
Martwiły mnie jednak słowa Niny.
- Proszę pana mam pytanie. Czy to prawda, że kobiety w ciąży. Nie mogą oddać szpiku?
- No tak niestety. Kobiety mogły by narazić dziecko i siebie. A dlaczego pani pyta.
- A dlaczego pani pyta.
- Nie mogę oddać mu szpiku. On przeze mnie umrze.
- Jesteś w ciąży?
- Tak - powiedziałam półgłosem.
- Czy ja mogę na własną odpowiedzialność zrobić ten zabieg?
- Niestety nie jesteś pełnoletnia.
- Nie rozumie pan, że beze mnie może umrzeć.
- Rozumiem, ale takie są procedury.
- Czy, czy mogę się widzieć z Louisem.
- Czy jest pani katar lub kaszel?
- Nie, dlaczego
- Nawet lekki katar może Louisowi zaszkodzić.
- Dobrze. W takim razie pielęgniarki przygotują panią do wejścia na sale.
- Dziękuję panu.

Po piętnastu minutach byłam gotowa żeby wejść do Louisa.
- Cześć kochanie. - Usiadłam koło niego i chwyciłam go za rękę. - To ja Monika - spłynęła mi łza potem jeszcze jedna i jedna. Płakałam. Nagle usłyszałam jakiś głos.
- Nie płacz.
- Lou kocham cię , rozumiesz? Nie zostawisz nas.
- Nas? Zawiodłem cię.
- Nie nie zawiodłeś. Znam prawdę. Ona cię uwiodła. Nie zostawisz mnie i naszego dziecka.
- Jesteś w ciąży? Ale jak to.
- Normalnie chyba ci nie będę tłumaczyć. - uśmiechnęłam się. - Wzięłam jego rękę i położyłam na swoim brzuchu.
- w tym brzuchu jest owoc naszej miłości. Damy radę. - powiedziałam
- Czy ty mi już wybaczyłaś?
- Tak , nie ma czego. To nieporozumienie.
- Uuu , gratulację. Mam nadzieję, że będę chrzestnym- aż podskoczyłam ze strachu.
- No pewnie Zayn. Nie strasz mnie.
- No właśnie nie strasz matki mojego dziecka.
- Od kiedy podsłuchujesz?
- Ja? Nie podsłuchiwałeś. Za kogo mnie masz.
- Witaj przyjacielu - powiedział Zayn do Louisa.
- Wy mi wybaczyliście. - spadła mu łza z oczu.
- Tak, jesteś dla nas najważniejszy
- Dziękuję.
Nagle do sali wszedł lekarz
- Proszę wyjść
- Co? dlaczego? - krzykłam
- Znalazł się szpik dla pana Louisa.
- Naprawdę? - zawołałam
- Tak, musimy cię przygotować do przeszczepu - powiedział z stronę Lou
Zauważyłam, że Louisowi spadła łza. Wytarłam ją.
- Widzisz wszystko będzie dobrze. Przeczep się uda, znów będziemy razem wszyscy
- Ty , ja i dziecko - powiedział
Ucałowałam go w policzek i wyszłam
Wsali stała Nina i Lena. Przytuliłam się do nich.
- Słyszałyście, znalazł się dawca dla Louisa.
- Wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, wiedziałam - powiedziała Lena.

czwartek, 18 lipca 2013

"Może być jeszcze gorzej?"

27. "Może być jeszcze gorzej?"
Piosenka. ;(

*Lou*
- Dzień dobry panie Tomlinson. Widzę, że trochę już pan odpoczął
- Jak można odpoczywać wiedząc, że zaraz umrę. Jakie ma pan dla mnie wieści.
- Niestety stwierdziliśmy u pana ostrą białaczkę szpikową.
- Czymś się różni od innych?
- Charakteryzują się one zaburzeniem proliferacje i dojrzewania komórek z nagromadzeniem form niedojrzałych  w szpiku, a także ich naciekaniem różnych narządów i tkanek.
Zacząłem płakać.
- Umrę - wyszeptałem
- Niech pan tak nie mówi. Z białaczką można żyć. Dzięki postępowi medycyny. Można to wyleczyć.
- Jak? - prawie krzyknąłem
- Najpierw należy zlikwidować możliwe jak najwięcej komórek nowotworowych. Przeprowadzimy intensywne leczenie cytostatykami.
- Co to jest to leczenie cyto...
- Cytostatykami? Jest to chemioterapia. Niestety leki te uszkadzają także zdrowe komórki stąd częste są działania niepożądane, dlatego chciałem pana uprzedzić.
- Czyli skutki uboczne?
- Niestety.
- Na przykład? -spytałem
- Anemia, nudności, łysina, ale proszę się nie martwić. Trzeba być dobrej myśli. Ma pan oparcie w przyjaciołach i dziewczynie.
- Nie mam dziewczyny
- Jest pan pewny, tak piękna brunetka przestawiała się jako pana dziewczyna.
- Dziękuję za wiadomości. - i wyszedł.
Zacząłem krzyczeć w poduszkę. Byłem zmęczony więc nawet nie wiem kiedy usnęłam.

*Monika*

Usłyszałam z torebki głos w telefonie.
- Halo?
- Monika musimy się spotkać.
- Zaraz będę w szpitalu.
- Ale ja nie jestem w szpitalu.
- A gdzie?
- Możemy się spotkać obok szkoły w tej kawiarence
- Czy coś się stało
- To nie jest rozmowa na telefon.
- "I jak ja mam się nie denerwować" pomyślałam.
Wsiadłam w taksówkę
- Poproszę na Queen Victioria Steet. - po piętnastu minutach znajdowałam się na parkingu przed knajpą. Zauważyłam Zayna stukał palcami o blat.
"To musi być coś poważnego"
- Jejku Zayn o co chodzi?
- Muszę Ci coś powiedzieć.
- Słucham?
- Louis cię nie zdradził.


*Lou* ( w tym samym momencie)

-No dobra chłopaki musicie wyjść , Louis musi odpocząć - powiedziała Nina.
-Niee- krzyczeli chłopcy
- Musicie. Przykro mi - odpowiedziała Nina.
Wstałem żeby się pożegnać i nagle poczułem ból w klatce piersiowej i upadłem.


                 


*Nina*

- Szybko wyjdźcie i zawołajcie lekarza- krzykłam
Lekarz szybko przybiegł
- Nina co się stało?
- Stracił przytomność jak wstawał.
- Podaj mu 500 ml morfiny - popatrzył na pielęgniarkę.
- Musimy położyć go na łóżku. Nina chwyć go za barki i na trzy podniesiemy go.
- Dobrze
- Raz , dwa , trzy.
Lou znalazł się na łóżku, nie była to moja zmiana w szpitalu, dlatego przybiegły moje koleżanki i zmieniły mnie.
- Co się dzieję - zapytał Liam.
- Nie wiem - spojrzałam na niego i zaczęłam płakać.
Wtedy mnie przytulił.
- Zrobiłaś wszystko co możliwe. Nie bój się.

*Monika*

- Ale jak to?
Zayn w skrócie opowiedział mi o rozmowie Julii i Becka.
- Muszę porozmawiać z Beciem.
- Mam iść z tobą?
- Nie , muszę iść sama. Muszę pomyśleć.

" Myślę, że kiedy to wszystko już skończone, to powraca tylko przez mgłę, rozumiesz. Jak kalejdoskop wspomnień. Powraca wszystko za wyjątkiem jego samego. Myślę, że gdy pierwszy raz go ujrzałam jakoś cząstka mnie wiedziała co może się zdarzyć. I naprawdę, nie chodzi o jego słowa i czyny. Chodzi o uczucie, które pojawiło się razem z nim. Szalonym wydaję się fakt, że nie mogę być pewna czy kiedykolwiek poczuję coś podobnego. I nie wiem czy powinnam to poczuć. Wiedziałam, że jego świat porusza się zbyt szybko o spalał wyjątkowo jasnym promieniem, ale pomyślałam jak diabeł mógłby mnie pchać w ramiona kogoś kto przypomina anioła, gdy tylko się uśmiechnie? Może to wiedziałam kiedy mnie zobaczył. Zgaduję, że straciłam wszelką równowagę. Myślę, że najgorszą częścią tego wszystkiego, nie było utracenie jego. Tylko , że straciłam siebie. "

Wyjęłam telefon i wybrałam numer.
- Halo Monika, jak dobrze cię znów usłyszeć. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji nowego roku. Mam nadzieję, że zaczął się dla ciebie dobrze.
- Możemy się spotkać? -powiedziałam poważnym głosem.
- Tak czy coś się stało?
- To się jeszcze okaże za piętnaście minut w parku. - i się rozłączyłam.

*Nina*
Usnęłam na krześle wtulona w tors mojego chłopaka. Nagle usłyszałam głos lekarza.
- Pan Tomlinson potrzebuje przeszczepu i to jak najszybciej.
- Czy .. czy my możemy być dawcami? Czy możemy mu oddać szpik?
- Oczywiście, ale musimy to sprawdzić musi być zgodność szpikowa
- Dziękujemy
- Proszę za pół godziny przyjść do zabiegowego musimy zbadać państwa krew. Jeden po drugim będziecie wchodzić będziemy się stać jak najszybciej mu pomóc. A teraz zostawię was samych możecie wejść do pana Louisa.

Lou leżał na łózku a na głowie miał siatkę. Na policzku miał siniaka. Zaczęłam płakać. Liam przytulił mnie, wiedziałam, że wszystkim ta sytuacja strasznie przerosła. Wszyscy płakali







Spojrzałam na Liama.
- Musimy powiedzieć Monice - powiedziałam szybko. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam. Za żadnym razem Monika nie odebrała.

---------------------------------------
Tadaaa .;) Jeszcze dwa rozdziały i się żegnamy . ;) Szkoda, fajnie się dla was piszę. ;)

sobota, 13 lipca 2013

. "Nowe życie"

                                26. "Nowe życie"

*Nina*
Po kilku minutach stania pod łazienką usłyszałam jakiś hałas. Aż ciarki mi przeszły,gdy otworzyłam drzwi okazało się, że Monika zemdlała.
- Monika , wstawaj - poklepałam ją po policzku. - Jezu, Monika
-Yhym , żyję.
- Ja dobrze, co się stało? Jak wynik
Wtedy Monika przytuliła się do mnie. Szepnęłam jej do ucha
- Spokojnie , damy radę.
- Myślałam , że ten upadek to coś poważniejszego
- Bo to jest coś poważniejszego jestem w ciąży - powiedziała mimowolnie Monika.
- Tak mi przykro.
-Ale,, ja przecież nie mogę być w ciąży za młoda jestem.
- Musisz powiedzieć Louisowi.
- Co? W jego stanie? Nie. Proszę nie mów nikomu, nawet Liamowi.
- Ah. No dobrze, ale wiesz dobrze, że będziesz musiała kiedyś to powiedzieć.
- Wiem, ale na razie proszę przytul mnie.

*Lou*
Otworzyłem oczy i zobaczyłem, że leże w nie swoim łóżku i nie w swoim pokoju. W tym momencie wszedł do sali jakiś mężczyzna.
- Dzień dobry,  wreszcie się nam pan obudził.
- Co.. co ja tu robię?
- W domu stracił pan przytomność. Karetka przywiozła pana do naszego szpitala.
- Ale już dobrze się czuję, to pewnie od tego zapalenia płuc. Kiedy będę mógł wyjść?
- Miał pan zapalenie płuc?- spytał zdziwiony lekarz
- Tak przez pewien czas byłem obolały i posiniaczony. Ciągle byłem zmęczony, dlatego większość czasu spałem. Gdy wykonywałem jakieś czynności to często leciała mikrew z nosa, ale teraz czuję się jak nowo narodzony.
- Musimy panu zrobić badania.
- Ale po co?
- Tak jak się obawiałem , może pan mieć białaczkę, ale proszę być dobrej myśli.
- Gdy usłyszałem te słowa poczułem ucisk w żołądku.
"Białaczka? Ja mam mieć białaczkę? Nie to chyba jakiś żart. Przecież od tego się umiera a mi do góry nie śpieszno"
- Będzie dobrze, proszę się nie martwić nawet jeśli można w pana wieku leczyć białaczkę a nawet całkowicie wyzdrowieć.
- Taaa, czy ja mogę zostać chwilę sam?
- Dobrze - i wyszedł
Poczułem, że płaczę. Wzięłam do ręki i pisałem.  Chciałem zapisać każdą moją myśl od tego czasu. Chciałem żeby coś po mnie zostało. Chciałem żeby każdy mnie dobrze kojarzył , żeby byli szczęśliwi.
Zamknąłem oczy i zacząłem śpiewać piosenkę.


Oh I just wanna take you anywhere that you like
We can go out any day any night
Baby I’ll take you there, take you there
Baby I’ll take you there, yeah

Oh tell me, tell me, tell me how to turn your love on
You can get, get anything that you want
Baby just shout it out, shout it out
Baby just shout it out, yeah

Napisałem słowa na kartkę i włożyłem w kopertę. Dołożyłem karteczkę.

"PIOSENKA JEST DLA CIEBIE MONIKO. NIGDY CIĘ NIE ZDRADZIŁEM. UWIERZ MI. PROSZĘ ABY TEN NUMER BYŁ MIŁYM WSPOMNIENIEM MNIE. ABYŚCIE ZAPOMNIELI WSZYSTKIE ZŁE CHWILE. KOCHAM WAS.
PS. AA NO TO MA BYĆ UTWÓR SZYBKI A NIE TAKI WOLNY. ROZUMIEMY SIĘ? BĘDĘ NA WAS CZEKAŁ U GÓRY. CAŁUJĘ LOUIS. "

Zacząłem płakać uświadomiłem sobie, że to koniec.

*Zayn*
- Idę do szkoły - oznajmiłem wychodząc ze szpitala.
- Ale jak to w takim momencie? - spytał Liam.
- Muszę - i wyszedłem. Szpital mieścił się na Harley Street  a szkoła na Queen Victoria Street, dlatego dosyć szybko przeszedłem ten kawałek. Ujrzałem szkołę i wszedłem. Byłem w szatni chciałem się przygotować dl lekcji w-f, ale spadł mi telefon, więc ukląkłem i zacząłem go szukać. Nagle do szatni wszedł Beck a za nim Julia.
- To co kiedy się umawiamy?
- Jutro o 19 ? Jeszcze ci nie wynagrodziłem tego co zrobiłeś z Louisem. To było coś.
- Mówię Ci już, któryś raz . Nie spałam z nim.
- Yhym
- Najpierw dałam mu piwo z proszkiem, który dostałam od ciebie. A po kilku minutach, robił wszystko to co mu kazałam zrobić.
- To te zdjęcia..
- Zdjęcia zrobiłam na łóżku, kiedy już miał niezły odpał. Wtedy robił wszystko o co go poprosiłam.
- A nagranie na dyktafonie?
- Jezzuu, wszystko musisz wiedzieć. Powiedziałam mu, że bawimy się w jakąś zabawę. Mieliśmy wypowiedzieć słów, które są dalekie od rzeczywistości. Rozumiesz?
- Tak, sprytne. Nigdy nie zwątpiłem w ciebie. - i nagle usłyszałem, że ktoś wychodzi.
"Jaki ze mnie idiota. Uwierzyłem plotką a nie mojemu przyjacielowi. Muszę o tym powiedzieć Monicę."

*Monika*
Poszłyśmy razem z Niną do ginekologa. Bardzo się bałam. Okazało się, że faktycznie jestem w ciąży.
- To 5 tydzień.
- Co to niemożliwe.
- Możliwe, możliwe. Czy uprawiałaś seks w ciągu ostatnich tygodni?
- Tak , ale raz
- To wystarczy. Proszę mi powiedzieć kto jest ojcem?
- Tak, - powiedziałam ze smutkiem.
Nagle odezwała się Nina , byłą pielęgniarką więc wiedziała więcej rzeczy niż ja.
- Panie doktorze czy dziecko jest zdrowe?
- Tak a ma pani jakieś podejrzenia?
- Ponieważ...
- Ponieważ ojciec dziecka ma prawdopodobnie białaczkę - dokończyłam.
- Bardzo mi przykro.

W takim razie z robię kompleksowe badania.
Po kilku minutach lekarz spokojnym tonem powiedział.
- Wszystko w porządku z płodem. Zapiszę pani tabletki są to witaminy, które będą pani teraz potrzebne. Proszę się nie denerwować no i oczywiście żadnych używek.
- Dobrze. - i podał mi receptę. - Dziękuję. Do widzenia.

-------------------------------------------
;** Przepraszam, że taki krótki myślałam że wyjdzie dłuższy ale cóż tak się nie stało .;) Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

poniedziałek, 8 lipca 2013

"Dlaczego?"

                                25. "Dlaczego?"


Gdy wyszłam z karetki panowie zaprowadzili Louisa do jakiejś sali. Stałam przed wielkim oknem, widziałam jak pielęgniarki zakładają mu wenflon i podobne rzeczy czekałam na moich przyjaciół.
- Już jesteśmy- wbiegli wszyscy
Przytuliłam się do Leny. Łzy zaczęły spływać po policzkach.
- Nie mogę go stracić. Ja go. Przeciez ja go kocham.
Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś przed nami przystanął.
- Przepraszam czy wy jesteście z tym pacjentem - pokazał palcem na łóżko Louisa.
- Tak jesteśmy jego przyjaciółmi. - powiedział stanowczo Liam.
- Co mu jest? Dlaczego jest tak długo nieprzytomny? - spytałam ledwo wypowiadając jakiekolwiek słowa.
- Niestety podejrzewamy u pana Tomlinsona leucaemie.
- Co to ?- spytał Harry
- To białaczka - powiedziała Nina.
- Tak potocznie zwaną białaczką. Białaczka charakteryzuję się ilościowymi i jakościowymi zmianami leukocytów we krwi, szpiku i narządach wewnętrznych.
- Co jest jej przyczyną - spytał tym razem Niall
- Jej przyczyną może być kilka współdziałających ze sobą czynników np. retrowirusy, geny, czynniki zewnętrze jak np. promieniowanie , środki chemiczne, zanieczyszczenia , zakażenia. Czynniki te ułatwiają transformację białaczkową lub osłabiają układ immunologiczny, dlatego mam kilka pytań. Kto wie najwięcej o panu Louisie?
- To chyba ja- usłyszałam głos za sobą.
- Dobrze jak masz na imię?
-Liam
- Proszę za mną do mojego gabinetu.
- Dobrze
- Doktorze czy ja mogę do niego wejść? - spytałam
- Ale tylko jedna osoby i na dosłownie pięć minut.
- Dobrze.Pozwolicie mi pójść. - popatrzyłam na chłopców.
- No pewnie, on ciebie teraz potrzebuję. Pozdrów go od nas. Da radę. - powiedział Harry

Weszłam do sali.Patrzyłam na niego. Leżał na łóżku, blady z zamkniętymi oczami.
- Cześć kochanie. - zaczęłam niepewnie. - Przyszłam sama, bo chłopaki nie mogą. Pili alkohol a zresztą lekarz powiedział, że tylko jedna osoba. Ale mam nadzieję, że wytrzymasz ze mną. Dziwna sytuacja kilka tygodnie temu ty tak do mnie mówiłeś. Jak ty to wytrzymałeś. Byliśmy wtedy innymi ludźmi. - popatrzyłam na zegarek było już dziesięć minut po północy. - Lou wszystkiego najlepszego w nowym roku, ale to beznadziejnie brzmi. - zaczęłam płakać. Nawet nie zauważyłam kiedy ten nas krótki czas minął. - Nie możesz nas zostawić, rozumiesz. Ty jesteś chory, ale nie umierający- przypomniałam sobie słowa Zayna kilka nocy temu kiedy powiedział "chory , ale żyje"  - znów się rozpłakałam. - Białaczkę da się leczyć. Musisz żyć. - Nagle poczułam ucisk w żołądku i wybiegłam do łazienki. Zaczęłam znów wymiotować. Klękając oparta o o ścianę z płytek płakałam , wyłam.
- Boże co ja Ci takiego zrobiłam? Za co mnie i jego tak karzesz? Chciałeś żebym mu wybaczyła?, bo jeśli tak to przestań. Wybaczyłam mu. Ja go .. ja go przecież kocham.
 Nagle do łazienki wleciała Nina.

- Co się stało?
- Nic - gdy wstawałam zakręciło mi się w głowie
- Ojojoj - powiedziała łapiąc mnie.
- Przyniesiesz mi szklankę wody?
- Oczywiście już lecę.
Usiadłam na podłogę i jak pięcioletnie dziecko płakałam.
- Proszę - podała mi butelkę z wodą. - Mam pytanie.
- Jakie?
- Kiedy miałaś ostatnio okres?
- Lou umiera a ty mi się pytasz o okres? Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć miałam - i nagle otwarłam buzię ze zdziwienia - nie chcesz chyba powiedzieć, że jestem ...
- tak, chyba . Sama zobacz jesteś rozdrażniona, masz mdłości, jesz dziwne rzeczy i nie masz okresu.
- O jezu to nie możliwe
- Czy ty. czy ty?
- Tak zrobiłam to. Zrobiłam z to z Louisem, ale to było dawno.
- Musimy kupić test ciążowy i sprawdzić.
- Ale ja się boję.
- Nie martw się. Musimy to sprawdzić.

W szpitalu można dostać test ciążowy . Poszłam z Niną do łazienki.
- Poczekaj tu na mnie.
- Dobrze. Trzymam kciuki
- Za czym?
- Żebyś dała radę.
- ok.

Otworzyłam opakowanie i zrobiłam wszystko zgodnie z instrukcją.  Czekałam na wynik chyba wieczność. Gdy spojrzałam na test ciążowy zakręciło mi się w głowie i upadłam


niedziela, 7 lipca 2013

"Szpital - niech to tylko nie będzie mój sen"

             25. "Szpital - niech to tylko nie będzie mój sen"

*Louis*

Czułem się fatalnie, ale obiecałem, że dam radę i wystąpię. Rozmawiałem z Liamem. Postanowiłem, że porozmawiam z Moniką, jeżeli będzie chciała. Mam nadzieję. Myślałem dużo o moich snach czy one coś znaczą czy to może byc prawda, że ja zdradziłem ją. Nadal nic nie pamiętam. Przecież to było jedno piwo. Jedno cholerne piwo. Albo było bardzo mocne, albo mam ostatnio bardzo słabą głowę. Poszedłem wziąć prysznic, ubrałem się w odpowiednie rzeczy do dzisiejszego dnia. Nagle rozbolała mnie głowa. To nie był zwyczajny ból. Czułem jak by mnie ktoś uderzył cegłą w głowę. Zrobiło mi sie nie dobrze. I nagle przed oczami zobaczyłem całe moje życie jak bym oglądał pokaz slajdów. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami a po chwili nic nie widziałem. Chyba zemdlałem. Czułem przez chwile jak bym umierał. 

*Monika*
- No chodź z nami potańczyć. Nie ma już Julii poszła sobie daleko. - powiedziała Nina.
- Wiesz jakoś nie mam ochoty.
- No to chodź na drinka
- Nie , dziękuje na to ochoty też nie mam
- Na nic nie masz ostatnio ochoty.
- No wiem, przepraszam. - Nagle poczułam, że robi mi się niedobrze i zwraca mi się to co przed chwila zjadłam. Szybko wybiegłam z salonu i pobiegłam do łazienki. Zaczęłam wymiotować , usłyszałam że ktoś za mną idzie był to Zayn.
- Ej , co ci?
- Nic- pokiwałam głową , bo nie byłam wstanie przestać wymiotować.
- To pewnie przez te jedzenie pomieszałaś sobie w żołądku i masz
- Nie pouczaj mnie, ok? Miałam ochotę i tyle
- Jezu nie denerwuj się, coś ty taka rozdrażniona?
- Przepraszam, denerwuję się
- Czym?
- Tą całą sytuacją. Wiesz dobrze jak ciężko było mi tu przyjść.
- Wiem , nie martw się. Szybko minie.
Nagle do łazienki wleciała Nina.
- Ej, dalej za półgodziny północ. Trzeba iść po Louisa.
Cała nasza trójka patrzyła na siebie. Po chwile odezwałam się.
- No dobra ja pójdę.
- Na pewno? - spytał Zayn
- Dam radę, przecież co się może stać.
Umyłam buzię mydłem a od Niny dostałam gumę do żucia. Chciałam zatuszować to, że mój organizm wyrzuca ostatnio wszystko co zjem. Szkoda tylko, że nie pyta o moją zgodę. Wyszłam z łazienki i popędziłam w kierunku pokoju Louisa. Wyrzuciła gumę do kosza i lekko zapukałam do drzwi. Nie usłyszałam odpowiedzi, więc zapukałam głośniej. Żadnej reakcji.
- Lou, już czas. Proszę zejdź na dół
Nikt mi nie odpowiedział. Po chwili niecierpliwości i bicia się z własnymi myślami weszłam do środka. Otworzyłam drzwi. Ujrzałam tam leżącego na dywanie Lou.
- Jezu, Lou, halo. Obudź się.- krzyczałam . Łzy zaczęły spadać mi jedna po drugiej.
- Ludzie pomóżcie , Lou proszę obudź się - mówiłam prawie szeptem
Nagle do pokoju wpadł Zayn z Liamem.
- Co się dzieję? - spytał zdyszany Zayn.
- Nie wiem, on jest chyba nie przytomny - wydusiłam to z siebie.
- Zadzwoń po pogotowie. - powiedział Liam do Zayna.Ten wyciągnął szybko telefon i zaczął z kimś rozmawiać. Gdy odłożył słuchawkę.
- Karetka będzie za dziesięć minut. -powiedział
Płakałam - Powiedź, ze on się wybudzi, niech to nie będzie ten cholerny sen.
- Będzie dobrze. - powiedział Liam. Czały czas klęczałam przed nim, głaskałam go po policzku i wylałam z siebie pełno łez. Po chwili panowie weszli do pokoju Lou i zabrali go na noszach. Wjechali do karetki.
- Czy ja.. Czy ja mogę z nim jechać?  - spytałam lekarza
- A kim pani jest dla pacjenta?
- Jestem jego... jestem jego dziewczyną.
- Dobrze proszę tędy.  - pokazał ręką na tylne wejście.
- Dziękuję. 

Wtedy złapał mnie za rękę Zayn.
- Co ty robisz?
- Jadę z nim. Musze, rozumiesz?Ja go kocham.- te ostatnie słowo powiedziałam niepewnie.
- Kochasz? - krzyknął zdziwiony Zayn - Przecież on cię zdradził , nie pamiętasz tego?
- Myślisz, że o tym można zapomnieć? Kocham Go. - spojrzałam mu w oczy.
- Pojedziemy za wami . Wsiadaj już do karetki - usłyszałam od słowa Liama.
- Dobrze widzimy się później.
Wsiadłam do karetki , Lou był przyczepiony do wszystkich urządzeń. Nagle zaczęło wszystko piszczeć.  Przestraszyłam się. Zaczęłam płakać i trząść się. Miałam przed oczami sen , który mi się śnił. Lekarz wstrzyknął coś Louisowi. I nagle wszystko się ustabilizowało. Mężczyzna podał mi koc.
- Proszę usiąść i by dobrej myśli.
 ----------------------------------
Sorki, ze krótki ale treściwy . Tylko nie ryczeć. ;) No dobra możecie, ja ryczałam. ;*

czwartek, 4 lipca 2013

"Sylwester"

                                   24. "Sylwester"

*Monika*

Bardzo martwiłam się o Louisa. Czy to prawda, że mógł wpaść w depresję przez nasze rozstanie? Przecież to on mnie skrzywdził. Byłam zmęczona , dzisiejsza rozmowa z Niną nie dawała mi spokoju, dlatego położyłam się spać. Śniło mi się, że Louis trafił do szpitala. Był bardzo blady i posiniaczony. Chyba była to jakaś impreza, bo miałam założoną sukienkę. I gdy przez szybę tak na niego patrzyłam nagle jakieś urządzenie podłączone do Louisa zaczęło piszczeć.Lekarze biegali wokół niego jak jakieś mrówki. Po piętnastu minutach podszedł do nas lekarz i pokiwał głową. Obudziłam się cała spocona. Zaczęłam płakać. Ryczeć wręcz.
- Nie to niemożliwe - krzykłam
Szybko wyciągnęłam telefon i wybrałam numer.
- Halo Monika wiesz , która jest godzina? Coś się stało? - powiedział zaspanym głosem Zayn
Zaczęłam płakać.
- Spokojnie, już jadę.
- Nieee.- krzykłam - Nie musisz. Mam prośbę. Proszę zobacz czy z Louisem wszystko w porządku.
- Nie -  wtedy to on wydarł mi się do telefonu.
- Proszę Zayn. Zrób to dla mnie. Proszę sprawdź tylko czy u niego wszystko ok.
- Dobra, sprawdzę i zaraz zadzwonię.
- Ok - i odłożył słuchawkę.

*Zayn*

Przestraszyłem się, gdy Monika płakała. Znów. Znów przez niego. Lekko otwarłem drzwi do pokoju Louisa. Chciałem tylko kuknąć czy wszystko w porządku i mieć spokój. Jednak on coś mruczał. Byłem ciekawy o czym śni Lou , więc podszedłem bliżej.
- Nie ! Odejdź ode mnie. Ja kocham Monikę , Nie zdradzę jej . Tym bardziej z tobą.  - spojrzałem na jego twarz - Co? - krzyknął a ja podskoczyłem, jednak Lou mówił dalej. - Ona musi wiedzieć o wszystkim, więc powiem jej, że próbowałaś mnie uwieść. Kocham ją , rozumiesz?
Wtedy Lou zaczął się ruszać, więc uciekłem szybko.
Idąc do mojego pokoju, myślałem
"Jak to możliwe, że w śnie , nie ma mowy by ja zdradził a w realnym tak?Przecież widziałem zdjęcia, ten głos na dyktafonie"
Wybrałem numer.
Monika odebrała po pierwszym sygnale.
- I co? - spytała z niepokojem.
- Wszystko w porządku. Jest chory, ale żyje.
- Bogu dzięki. Dobranoc. I dziękuje wiem , że zrobiłeś to tylko dla mnie.
- Dobranoc, śpij dobrze. 


*Liam*

Jutro już sylwester. Tak szybko minęły te święta. Nawet nie wiem kiedy. Louis nadal czuję się źle.  Ciągle blady  jak ściana, nadal leci mu tak krew i wiecznie śpi. Boję się o niego. Fakt faktem temperatura mu spadła, ale nic nie jest lepiej. Na sylwestra zaprosiliśmy tylko grono naszych przyjaciół.  Uszykowałem trochę zdrowego jedzenia, bo nie możemy tylko jeść  chipsów i krakersów. Razem i Niną kupiliśmy trochę alkoholu, czyli kilka szampanów i kilka piw. Nie chciałem, żeby do północy wszyscy byli spici. Najbardziej chodzi mi o Zayna i Hazze , bo nie ma co , ale oni lubią sobie wypić. Kupiliśmy również balony, konfetti i kolorowe materiały. Nina razem z Lena udekorują to wszystko . "Mam nadzieję, że za kilkanaście godzin, gdy przybędzie nowy rok, nasze życie się zmieni" - pomyślałem.
- To do jutra, przyjadę po ciebie do pracy
- Dobrze kończę o trzynastej. Papa - i pocałowałem ją w czoło.

*Monika*

Dzisiaj spotykam się z Beckiem. Muszę z nim porozmawiać. Ubrałam się i wyszłam. Byłam z nim umówiona w parku. Zobaczyłam go karmiącego kaczki.
- Cześć , zgadnij kto to - zakryłam mu w ten czas oczy.
- Hmm.. czy to czasami dziewczyna świętego mikołaja?- zaśmiałam się
- Może. - Pocałował mnie w czoło
- Proszę to dla ciebie. - podał mi pudełeczko
- Ej , mieliśmy nie robić sobie prezentów
- No wiem , ale gdy to zobaczyłem wiedziałem, że to jest właśnie to.
Zajrzałam do środka
W pudełeczku był wisiorek z napisem
NEVER SAY NEVER
- Dziękuję, piękny.
- Nie ma sprawy, gdy widzę, że ty jesteś szczęśliwa wszystko staje się lepsze.
- Ale ja też mam coś dla ciebie- wyjęłam prezent zawinięty w kolory papier
- Ej, miałaś nic nie kupować.
- Proszę  - podałam mu.
Otworzył, była to koszula o której mówił już od jakiegoś czasu ale w Londynie nie mógł jej nigdzie dostać.
- Ooo skąd ją masz?
- Się ma znajomości. - uśmiechnęłam się.
- Beck, muszę Ci coś powiedzieć
- Tak?
- Nie mogę z tobą spędzić sylwestra. Dziewczyny mnie zaprosiły będzie tam Nina, Lena , Zayn i wszyscy
- I Louis
- I Louis - powiedziałam szeptem
- Dobrze, rozumiem
- Naprawdę?
- No pewnie. Chcesz spędzić je z osobami, które cię kochają
- Cieszę się, że rozumiesz. Tak więc życzę Ci spełnienia marzeń w nowym roku.
- Nawzajem. - i mnie uścisnął
Gdy przyszłam do domu poczułam się źle. Cały dzień miałam uczucie jak bym miała za chwilę zwymiotować. Spotkanie z Beckiem trochę zatuszowało mój ból , ale tera powróciło to. Zdziwiłam się , bo rzadko kiedy wymiotuję.
"Pewnie te wczorajsze jedzenie mi zaszkodziło" pomyślałam
Bałam się, że grypa żołądkowa mnie dopadnie i sylwestra spędzie w łazience.
Jutro z rana byłam umówiona u kosmetyczki  i fryzjerki. Razem z Niną i Leną. Zdzwoniłam do Leny.
- Hej, ty podjedziesz po mnie czy widzimy się pod "spa"
- Przyjadę po ciebie. Po drodze pojedziemy do Liama, bo on odbiera Ninę z pracy.
- Ok.
Ubrałam się w piżamę i poszłam spać.
****
Rano , gdy się już obudziłam. Byłam rześka i wyspana. Zrobiłam sobie naleśniki z czekoladą a później przegryzłam to ogórkami, byłam zaskoczona kiedy ta kompozycja okazała się być wspaniała. W sumie ,gdy się zastanowiłam miałam dziwny apetyt. Ale tata powiedział mi, że jak byłam mała też tak miałam jadłam wszystko. Wzięłam długą kąpiel, umyłam zęby i akurat usłyszałam klakson Leny samochodu.
- Już idę- krzykłam praktycznie sama do siebie.
Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu.
- Cześć dziewczyny, gotowe?
- No jasne - odpowiedziały równocześnie
- No to jedziemy zrobić się na bóstwo.
U fryzjera i kosmetyczki byliśmy kilka godzin. Gdy wyszłyśmy była już trzecia, więc było trzeba by się zacząć szykować.
- Przyjadę po was o osiemnastej. Macie być zwarte piękne i gotowe.
- Tak jest pani władzo. - zaśmiałam się
Ubrałam się w sukienkę i lekko wymalowałam. Została mi godzina usiadłam na łóżku  i myślałam o śnie, który ostatnio mi się śnił. Bałam się, bałam się, że ta impreza to właśnie był sylwester. Bałam się , bo Louis jest chory. Spłynęła mi jedna łza. Otwierając oczy widziałam pełno wspomnień z Lou. Całe moje życie od wypadku. Nawet nie wiem, kiedy minęła godzina i rozległ się dźwięk w moich drzwiach.
- Już idę - założyłam czarny płaszczyk , szpilki i wyszłam.
- No dobra dziewczyny jedziemy już.
Weszliśmy do domu chłopców i zaczęliśmy się witać.
- No cześć . O Jezu jak wy ślicznie wyglądacie . Każda jak modelka. - powiedział Niall
- Wy też jacy eleganci - powiedziała Nina.
- Chcecie coś do picia?
Dziewczyny chciały alkohol, ale ja nie miałam ochoty. Znów zrobiło mi się nie dobrze. Miałam nadzieję , że nie będę musiała sylwestra spędzić w łazience Zayna. Chłopaki powiedzieli, że półgodziny przed pół nocą zaśpiewają. Nawet Lou się zgodził. Ciekawe jak się czuje. Usłyszałam dobiegającą muzykę z salonu.
- Zatańczysz ? - spytał mnie Zayn.
- Bardzo chętnie, ale najpierw idę coś zjeść głodna jestem.
Zrobiłam sobie chleba z masłem orzechowym a przegryzłam rzodkiewką, które znalazłam w szafce.
- Ej a ty co? - spytała Nina
- Co? Jem , głodna jestem
- Ale zauważ co ty jesz.
- No co jem zdrowe , żeby Liam nie wyzywał mnie.
- A masło orzechowe?
- To jest orzech czyli prawie owoc. Spróbuj.
- Chyba po moim trupie. Nie zdziwiłabym się gdybyś zwymiotowała jak to zjesz. Jak u kobiet w ciąży.  - i wtedy wyszła.
A ja pomyślałam
"Może przez to jedzenie wszyscy myślą, że jestem w ciąży, ale przecież to niemożliwe"
Gdy weszłam do salonu zauważyłam, że chłopcy ustawili sprzęt do karaoke.
-No dalej , zaśpiewaj dla nas - krzyknął Harry - Chyba, że się boisz
- No co ty ja? Dawaj mikrofon - powiedziałam
Karaoke - Monika
- Świetnie - zaczęli klaskać jak skończyłam
- Teraz ty Lena.
- Spoko.  - powiedziała z chęcią.
- To ja też - usłyszałam głos Julii
- Co ty do cholery robisz - powiedziałam
- Nic chce się zmierzyć z Leną.
- Dobra , ale po tym wychodzisz.
- No dobra.
Julia kontra Lena
Po skończonej piosence Julia wyszła
- Chociaż raz poszło po mojej myśli - powiedziałam na głos.
--------------------------------------------------------------
Tadaaaa Mamy już sylwester .. :) Ten rozdział dedykuje Magdzie ;* Dzięki że jesteście.  I ty Magdo.
Aaaa i chciałam powiedzieć, że od dzisiaj pisze dla was nie gimnazjalistka tylko przyszła licealistka , więc coś się zmieni, yyy w sumie to nic. No dobra Lecę kociaki , papa ;**

Sukienka Moniki na imprezę.
A to sukienka Leny
A tak Nina.