niedziela, 21 lipca 2013

"Ostatnie chwile?"

"28. Ostatnie chwile?"

*Monika*

Czekałam w parku za nim. Nie mogłam uwierzyć, ze zrobił mi to. Nienawidziłam go za to.
- Cześć - chciał mnie pocałować w policzek ale odsunęłam się w porę.
- Co się dzieję? - zaczęłam płakać
- Ej, ej mała.
- Nie mów tak do mnie to wszystko przez ciebie.
- Co?
- Wiem już wszystko. Jak mogłeś? Myślałeś, że będę tylko twoja?
- Zrobiłem to dla nas.
- Nas? Nie ma nas, jestem ja, Lou i ty.
Piosenka, która leci w tle ;)


I knew you were trouble when you walked in
(Oooooh!)
So shame on me now
Flew me to places I'd never been
So you put me down, oh
I knew you were trouble when you walked in
So shame on me now
Flew me to places I'd never been
(Yeah)
Now I'm lying on the cold hard ground
Oh, oh, (yeah) trouble, trouble, trouble
Oh, oh, trouble, trouble, trouble


Wiedziałam, że sprawisz kłopoty, gdy tylko wszedłeś
Więc teraz to ja powinnam się wstydzić
Zabierałeś mnie do miejsc, w których nigdy nie byłam
Więc teraz idę w odstawkę
Och, wiedziałam, że sprawisz kłopoty, gdy tylko wszedłeś
Więc teraz to ja powinnam się wstydzić
Zabierałeś mnie do miejsc, w których nigdy nie byłam
Teraz leżę na zimnej, twardej ziemi
Och, och, kłopoty, kłopoty, kłopoty
Och, och, kłopoty, kłopoty, kłopoty


And the sadest fear comes creeping in
That you never loved me or her or anyone or anything
Yeah...

Nachodzi mnie najsmutniejsza obawa
Że nigdy mnie nie kochałeś, ani jej, ani nikogo, ani niczego
Tak...

- Jeżeli nie będziesz ze mną. Nie będziesz z nikim.
- Jak śmiesz tak mówić. Louis umiera w szpitalu a ty cyrk odprawiasz. Mam ważniejsze problemy. Jeżeli coś mu się stanie to będzie twoja wina. Przez nasze rozstanie nie zauważył objawów. Ja nie chce żeby on umierał.
Beck spojrzał się na mnie zaniepokojonym wzrokiem.
- Cześć - powiedziałam i odeszłam. Chciałam zadzwonić do Louisa. Zobaczyłam na ekranie pięć nieodebranych połączeń od Niny
- Halo Nina, co się dzieję?
- Monika.. Monika..
- Zaraz będę.
Przybiegłam do szpitala.
Wbiegłam na salę.
- Co się dzieję?
Nina miała spuchnięte oczy.
- Lou, potrzebuje przeszczepu. Chcieliśmy mu oddać szpik, ale niestety nikogo nie był zgodny.
Miałam łzy w oczach.
- Ja mu oddam. - powiedziałam. Nagle za rękę wzięła mnie Nina i zaprowadziła na bok
- Ty nie możesz
- Dlaczego?- spytałam poirytowana
- Zapomniałaś? Jesteś w ciąży.
- To co? Louis może umrzeć.
- Ale kobiety w ciąży nie mogą oddać szpiku
- Nie mów tak. To byłby koniec dla Louisa.
Wybiegłam z korytarza i pobiegłam do gabinetu doktora.
- Chce oddać szpik.
- Dobrze - odparł lekarz- Musimy zrobić test. W takim razie zapraszam panią do zabiegowego. - kiwnęłam głową.
Po piętnastu minutach były wyniki. Mogłam być dawcą. -Antygeny zgadzają się pięć na sześć. - powiedział lekarz
Martwiły mnie jednak słowa Niny.
- Proszę pana mam pytanie. Czy to prawda, że kobiety w ciąży. Nie mogą oddać szpiku?
- No tak niestety. Kobiety mogły by narazić dziecko i siebie. A dlaczego pani pyta.
- A dlaczego pani pyta.
- Nie mogę oddać mu szpiku. On przeze mnie umrze.
- Jesteś w ciąży?
- Tak - powiedziałam półgłosem.
- Czy ja mogę na własną odpowiedzialność zrobić ten zabieg?
- Niestety nie jesteś pełnoletnia.
- Nie rozumie pan, że beze mnie może umrzeć.
- Rozumiem, ale takie są procedury.
- Czy, czy mogę się widzieć z Louisem.
- Czy jest pani katar lub kaszel?
- Nie, dlaczego
- Nawet lekki katar może Louisowi zaszkodzić.
- Dobrze. W takim razie pielęgniarki przygotują panią do wejścia na sale.
- Dziękuję panu.

Po piętnastu minutach byłam gotowa żeby wejść do Louisa.
- Cześć kochanie. - Usiadłam koło niego i chwyciłam go za rękę. - To ja Monika - spłynęła mi łza potem jeszcze jedna i jedna. Płakałam. Nagle usłyszałam jakiś głos.
- Nie płacz.
- Lou kocham cię , rozumiesz? Nie zostawisz nas.
- Nas? Zawiodłem cię.
- Nie nie zawiodłeś. Znam prawdę. Ona cię uwiodła. Nie zostawisz mnie i naszego dziecka.
- Jesteś w ciąży? Ale jak to.
- Normalnie chyba ci nie będę tłumaczyć. - uśmiechnęłam się. - Wzięłam jego rękę i położyłam na swoim brzuchu.
- w tym brzuchu jest owoc naszej miłości. Damy radę. - powiedziałam
- Czy ty mi już wybaczyłaś?
- Tak , nie ma czego. To nieporozumienie.
- Uuu , gratulację. Mam nadzieję, że będę chrzestnym- aż podskoczyłam ze strachu.
- No pewnie Zayn. Nie strasz mnie.
- No właśnie nie strasz matki mojego dziecka.
- Od kiedy podsłuchujesz?
- Ja? Nie podsłuchiwałeś. Za kogo mnie masz.
- Witaj przyjacielu - powiedział Zayn do Louisa.
- Wy mi wybaczyliście. - spadła mu łza z oczu.
- Tak, jesteś dla nas najważniejszy
- Dziękuję.
Nagle do sali wszedł lekarz
- Proszę wyjść
- Co? dlaczego? - krzykłam
- Znalazł się szpik dla pana Louisa.
- Naprawdę? - zawołałam
- Tak, musimy cię przygotować do przeszczepu - powiedział z stronę Lou
Zauważyłam, że Louisowi spadła łza. Wytarłam ją.
- Widzisz wszystko będzie dobrze. Przeczep się uda, znów będziemy razem wszyscy
- Ty , ja i dziecko - powiedział
Ucałowałam go w policzek i wyszłam
Wsali stała Nina i Lena. Przytuliłam się do nich.
- Słyszałyście, znalazł się dawca dla Louisa.
- Wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, wiedziałam - powiedziała Lena.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz