poniedziałek, 8 lipca 2013

"Dlaczego?"

                                25. "Dlaczego?"


Gdy wyszłam z karetki panowie zaprowadzili Louisa do jakiejś sali. Stałam przed wielkim oknem, widziałam jak pielęgniarki zakładają mu wenflon i podobne rzeczy czekałam na moich przyjaciół.
- Już jesteśmy- wbiegli wszyscy
Przytuliłam się do Leny. Łzy zaczęły spływać po policzkach.
- Nie mogę go stracić. Ja go. Przeciez ja go kocham.
Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś przed nami przystanął.
- Przepraszam czy wy jesteście z tym pacjentem - pokazał palcem na łóżko Louisa.
- Tak jesteśmy jego przyjaciółmi. - powiedział stanowczo Liam.
- Co mu jest? Dlaczego jest tak długo nieprzytomny? - spytałam ledwo wypowiadając jakiekolwiek słowa.
- Niestety podejrzewamy u pana Tomlinsona leucaemie.
- Co to ?- spytał Harry
- To białaczka - powiedziała Nina.
- Tak potocznie zwaną białaczką. Białaczka charakteryzuję się ilościowymi i jakościowymi zmianami leukocytów we krwi, szpiku i narządach wewnętrznych.
- Co jest jej przyczyną - spytał tym razem Niall
- Jej przyczyną może być kilka współdziałających ze sobą czynników np. retrowirusy, geny, czynniki zewnętrze jak np. promieniowanie , środki chemiczne, zanieczyszczenia , zakażenia. Czynniki te ułatwiają transformację białaczkową lub osłabiają układ immunologiczny, dlatego mam kilka pytań. Kto wie najwięcej o panu Louisie?
- To chyba ja- usłyszałam głos za sobą.
- Dobrze jak masz na imię?
-Liam
- Proszę za mną do mojego gabinetu.
- Dobrze
- Doktorze czy ja mogę do niego wejść? - spytałam
- Ale tylko jedna osoby i na dosłownie pięć minut.
- Dobrze.Pozwolicie mi pójść. - popatrzyłam na chłopców.
- No pewnie, on ciebie teraz potrzebuję. Pozdrów go od nas. Da radę. - powiedział Harry

Weszłam do sali.Patrzyłam na niego. Leżał na łóżku, blady z zamkniętymi oczami.
- Cześć kochanie. - zaczęłam niepewnie. - Przyszłam sama, bo chłopaki nie mogą. Pili alkohol a zresztą lekarz powiedział, że tylko jedna osoba. Ale mam nadzieję, że wytrzymasz ze mną. Dziwna sytuacja kilka tygodnie temu ty tak do mnie mówiłeś. Jak ty to wytrzymałeś. Byliśmy wtedy innymi ludźmi. - popatrzyłam na zegarek było już dziesięć minut po północy. - Lou wszystkiego najlepszego w nowym roku, ale to beznadziejnie brzmi. - zaczęłam płakać. Nawet nie zauważyłam kiedy ten nas krótki czas minął. - Nie możesz nas zostawić, rozumiesz. Ty jesteś chory, ale nie umierający- przypomniałam sobie słowa Zayna kilka nocy temu kiedy powiedział "chory , ale żyje"  - znów się rozpłakałam. - Białaczkę da się leczyć. Musisz żyć. - Nagle poczułam ucisk w żołądku i wybiegłam do łazienki. Zaczęłam znów wymiotować. Klękając oparta o o ścianę z płytek płakałam , wyłam.
- Boże co ja Ci takiego zrobiłam? Za co mnie i jego tak karzesz? Chciałeś żebym mu wybaczyła?, bo jeśli tak to przestań. Wybaczyłam mu. Ja go .. ja go przecież kocham.
 Nagle do łazienki wleciała Nina.

- Co się stało?
- Nic - gdy wstawałam zakręciło mi się w głowie
- Ojojoj - powiedziała łapiąc mnie.
- Przyniesiesz mi szklankę wody?
- Oczywiście już lecę.
Usiadłam na podłogę i jak pięcioletnie dziecko płakałam.
- Proszę - podała mi butelkę z wodą. - Mam pytanie.
- Jakie?
- Kiedy miałaś ostatnio okres?
- Lou umiera a ty mi się pytasz o okres? Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć miałam - i nagle otwarłam buzię ze zdziwienia - nie chcesz chyba powiedzieć, że jestem ...
- tak, chyba . Sama zobacz jesteś rozdrażniona, masz mdłości, jesz dziwne rzeczy i nie masz okresu.
- O jezu to nie możliwe
- Czy ty. czy ty?
- Tak zrobiłam to. Zrobiłam z to z Louisem, ale to było dawno.
- Musimy kupić test ciążowy i sprawdzić.
- Ale ja się boję.
- Nie martw się. Musimy to sprawdzić.

W szpitalu można dostać test ciążowy . Poszłam z Niną do łazienki.
- Poczekaj tu na mnie.
- Dobrze. Trzymam kciuki
- Za czym?
- Żebyś dała radę.
- ok.

Otworzyłam opakowanie i zrobiłam wszystko zgodnie z instrukcją.  Czekałam na wynik chyba wieczność. Gdy spojrzałam na test ciążowy zakręciło mi się w głowie i upadłam


1 komentarz: