poniedziałek, 6 maja 2013

12. Szczęście w Nieszczęściu.



                                  12. Szczęście w Nieszczęściu.

                                       *TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*
*Monika*
Dzisiaj spadł śnieg. Jak ten czas szybko leci. Dopiero skończyły się wakacje a tu już połowę semestru minęło. Od kilku dni Lena nie odbiera ode mnie telefonu. Nie wiem o co jej chodzi. Raz rozmawiałyśmy , ale to nie jest ona. Wiem , ze to dziwne przecież nie pamiętam jaka była wcześniej , ale po prostu wydaję mi się, że taka nie była. Stwierdziłam, że dzisiaj pójdę ją przeprosić , gdy tylko wyjdę ze szpitala. Na razie nie musiałam chodzić  do szkoły , miałam tak zwane chorobowe, dlatego stwierdziła, że mam czas,  żeby pozałatwiać wszystkie sprawy związane z moim wypadkiem i przyjaciółmi.
- Będę za tobą tęsknić  - powiedziałam do Niny , z którą się przytulałam – Kocham Cię
- Ja też Cię kocham , a poza tym widzimy się jutro , nie pamiętasz. ? – zaczęła się śmiać
- No wiem , ale będę tęsknić za tym , że prawie cały czas byłaś. A jak będę potrzebować pomocy a ty będziesz w pracy  .?
- Po pierwsze takich sytuacji nie będzie a poza tym zwolnię się z  pracy i szybko będę u ciebie.
- Monika , musimy już iść taksówka czeka. – powiedział mój tata.
- No to cześć . – miałam łzy w oczach
- Nie płacz głuptasie, bo ja też za chwilę będę płakać .Idźcie już , bo samochód czeka.
W czasie drogi miałam łzy w oczach. Bardzo cieszyłam się , że wreszcie wychodzę i zobaczę to wszystko czego nie pamiętam. Weszłam do domu. Byłam zdziwiona. Wyobrażałam Go sobie inaczej . Pokój był niesamowity.
- Jaki piękny – powiedziałam zachwycona.
- No tak , sama Go zaprojektowałaś . Gdy miałaś dziesięć lat.
- To znaczy, że jest tu tak ładnie od tylu lat.?
- No tak, nigdy nic nie pozwoliłaś zmieniać nawet do dzisiaj.
- A może Go jednak przerobimy .? – spytałam z świecącymi oczami
- Co tylko chcesz córciu.
- Dobrze w takim razie zaczynami jutro rano. A teraz idę do Leny muszę z nią porozmawiać.
- Dobrze tylko nie wracaj za późno. Pamiętaj, że jesteś dla mnie najważniejsza.
- Dobrze Tatku. Ja też Cię kocham.
Wyszłam z domu i popędziłam do sklepu, kupiłam cukierki miętowe takie jakie uwielbia Lena i czerwoną różyczkę „takie jak jej włosy” pomyślałam .
Wzięłam taksówkę i popędziliśmy do domu Leny. Miałam nadzieję , że ją zastanę , nie odbierała ode mnie telefonu.
*Lena*
Dzisiaj Monika wychodzi ze szpitala i pewnie będzie chciała ze mną porozmawiać , ale ja nie mam ochoty z nią rozmawiać. Nie mogę znieść tego, ja ona się z nim obejmuje i całuje. To mnie po prostu przerasta. Jestem pewna , że chce to zrobić . Nie chcę tu już być , żyć …Nie mam dla kogo. Dla rodziców , którzy wolą studentów ode mnie , a może Becka, który woli Monikę . Oni są w sobie zakochani  a ja.? Ja nie jestem kochana. Kupiłam alkohol od mojego kolegi. Dużo , ledwie uniosłam te wszystkie butelki. Chciałam jak najszybciej załatwić tą sprawę. Musiałam poszukać wszystkie tabletki jakie będą w posiadaniu. Wysypałam je na biurko. Łykałam jedno po drugiej aż połknęłam wszystkie. Usiadłam na łóżku znalazłam kartkę i długopis , napisałam.
Droga Moniko.
Przepraszam , ze to zrobiłam . Ale to mnie przerosło. Gdy widze Ciebie i Becka. Przepraszam . Przepraszam , ze Ci nie powiedziałam
 , ale bylas taka szczesliwa. Jeśli nie pamietasz to Beck był moja miłoscia . Niestety wczesniej  wiedziałas o tym. Zrobilam to dla was. Szczescia zycze.  Ja sobie poradze a ty.? Mam nadzieje ze tez.
                                                                                      xoxo
                                                                                           Lena

Położyłam się na łóżku i płakałam . Przypominałam sobie wszystkie te dobre momenty. Nagle poczułam ból i zmęczenie. Zamykając oczy powiedziałam tylko. „Żegnaj okrutny świecie” i zasnęłam .

*Monika*
Po dwudziestu minutach byłam pod domem Leny , dojechałam szybko ponieważ jakoś nie było korków. Kierowca jechał przez centrum Londynu , widziałam zakochaną parę , bardzo przypominała mnie i Becka. Nawet przez chwile myślałam, że to Beck. Widziałam matki z wózkami i małe dzieci goniące się i rzucające się śnieżkami. Świat był taki piękny, chociaż był mróz Londyn tętnił życiem. Zapukałam do drzwi jednak nikt mi nie otwarł. Zauważyłam, że w żadnym z okien należących do rodziny Leny nie świecą się światła. Może jest jeszcze w szkole podeszłam do altanek, która była pod domem i czekałam. Po kilkunastu minutach , zauważyłam , że w doniczkach się coś świeci. Okazało się , że są to klucze do mieszkania. A gdzież by indziej – pomyślałam . Włożyłam klucz do drzwi, przekręciłam i otwarłam. Poczułam mocny odór alkoholu. Czułam , że coś jest nie tak.
- Halo , Lena jesteś.? – wołałam , gdy otwierałam okno w kuchni. – ktokolwiek?  - Weszłam do jej pokoju i zobaczyłam jak leży na łóżku.
- Hej, śpiochu . Wstawaj. – zaczęłam lekko nią szarpać. – Nie wygłupiaj się. No wstawaj .- Gdy zwinęłam roletę zauważyłam pełno pustych butelek po piwie i opakowania po tabletkach. Zaczęłam płakać , gdy zrozumiałam co się stało. Nie wiedziałam co mam robić. Sprawdziłam puls i tętno. Prawie Go nie wyczułam. Wyjęłam szybko telefon i wybrałam numer na pogotowie.
- Proszę przyjechać. Moja przyjaciółka wzięła dużo tabletek i wypiła alkohol. Ona leży – zaczęłam mocniej płakać . Nie mogłam się opanować.
- Dobrze proszę się uspokoić. – powiedział głos w telefonie.- Ja się pani nazywa i gdzie pani jest.
- Monika Parker i jestem na Brayela 1599
- Dobrze, proszę powiedzieć mi czy czuję pani tętno lub puls u przyjaciółki.?
- Tak , ale bardzo słabo.
- Dobrze będziemy za chwile.

Po 10 minutach przyjechało pogotowie. W tym czasie zadzwoniłam do Zayna.
- Halo, Monika co się stało.
- Lena , Lena.?
- Co ?
- Chciała popełnić samobójstwo. 
- Cii , uspokój się. Dlaczego ona to zrobiła. Dopiero co miałam wypadek a teraz to. -  w tym czasie znalazłam kartkę. Nagle łzy zaczęły mi coraz bardziej zasłaniać obraz. Przez chwile nic nie wiedziałam , upuściłam telefon.
- Halo Monika.
Wybiegłam z domu. Biegłam przez drogi, ulice , mijałam ludzi uśmiechniętych , zakochanych. Czułam , że tylko ja jestem nieszczęśliwa na tym świecie. Pobiegłam do parku , ponieważ nie miałam siły już biec przystanęłam na moście. Krzyczałam , jak małe dziecko krzyczałam.
- Dlaczego? Co ja Ci zrobiłam – i wtedy zaczęłam płakać. Gdy przechodziłam przez most potknęłam się i przewróciłam się na jakiegoś chłopaka.
- Przepraszam , Niezdara ze mnie.- mówiłam i wtedy ujrzałam Go. Miał podpuchnięte oczy i mokre policzki.
- Lou? Co ty tu robisz , co się dzieje.
- Nic a ty co tu robisz.
- Lena , Lena połknęła pełno tabletek i wypiła mnóstwo alkoholu. Zadzwoniłam po karetkę ,ona napisała mi list. To wszystko przeze mnie. Dlaczego mi nikt nie powiedział, że Lena kocha Becka, że ja uważałam Go za dupka.  – płakałam – proszę , przytul mnie , proszę zrób to dla mnie.
I nagle poczułam jego ciepło , jego zapach perfum. Gdy spojrzałam mu oczy pocałował mnie. Wtedy przypomniały mi się wszystkie sceny z mojego życia. Przechodziły jak zdjęcia. Zdała sobie sprawę, że kocham Louisa, że Zayn i Lena są moimi przyjaciółmi, że Beck chodził z Julią a ona uprzykrzała mi życie. Ale nadal czułam coś do Becka , to nie jest coś starego to jest coś co poczułam do niego teraz.
- Nie , nie – zaczęłam
- Przepraszam – powiedział
- To nie twoja wina. – odpowiedziałam – Dziękuje Ci.
- Za co .? – zdziwił się chłopak.
-  Dzięki tobie i twojej miłości wszystko sobie przypomniałam. To ty po mnie przyjechałaś do baru , to ty uratowałeś mi życie. Lou…. Lou kocham Cię. – pocałowałam Go.
- Ja też Cię kocham . Przepraszam Cię za moje zachowanie w szpitalu. Ale jak usłyszałem, że ty i Beck
- To przeszłość – mówiłam szeptem
- Chodź zaprowadzę Cię do domu.
- Zimno mi. – mówiłam . Miałam na sobie tylko sukienkę.
- Masz moją kurtkę. – i włożył na mnie kurtka.
- Dziękuje i Go pocałowała w policzek.
Gdy szliśmy ulicami Londynu. Opowiadałam mu co mi się przypomniało, jak mnie całował, że od dawna coś do niego  coś czuje . Bałam się jedynie, że coś poczułam do Becka. Gdy staliśmy przed moim domem. Przypomniało mi się o Lenie.
- Jezu zapomniałam , Lena – nagle pojawiły się łzy w moich oczach. – Jestem fatalną przyjaciółką.
- Nie , nie to nie twoja wina. – mówił Lou.
- Tak to przeze mnie. Gdyby nie to nic by się wydarzyło.
- Skąd wiesz przecież , nie pamiętałaś tego. Jedźmy lepiej do szpitala.
- Ok. – gdy jechaliśmy byłam wtulona w Lou. Łzy same mi spadały. Szczerze mówiąc chciałabym już się odwodnić, bo mam prawie cało sukienkę mokrą i rękaw Louisa. Gdy weszliśmy do szpitala zobaczyłam ja przez szybę. Zobaczyłam Lenę leżącą w łóżku miała włączoną kroplówkę i pięćdziesiąt innych pikających rzeczy . Popatrzyłam na nią i wiedziałam co czuli wszyscy gdy ja tak leżałam. Podeszłam do niej i zaczęłam ją przepraszać.
- Lena , musisz z nami zostać muszę Cię przeprosić . To wszystko moja wina. Znamy się tyle lat a ja nie zauważyłam, że coś nie tak. – mówiłam szeptem , nie potrafiłam z siebie wydobyć ani słowa.- Musisz żyć, musimy iść na studniówkę , obchodzić nasze urodziny i co będziesz chciała. Proszę nie odchodź. Wtedy lekarz  kazał nam niestety wyjść, twierdził, że pacjentka musi odpocząć.
--------------------------------------------
Przepraszam , że tak długo czekaliście na ten rozdział , już jest . Pisałam Go codziennie , wiec tak długo to trwało. Przepraszam ale mam faze narazie na Pamiętniki wampirów pewnie przez Alicję wiec oglądam i piszę . Mam nadzieję , że wam się podoba I BĘDZIECIE KOMENTOWAĆ. ;P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz